Mogłoby się wydawać, że możliwość wybudowania domu bez pozwolenia okaże się strzałem w dziesiątkę, a uproszczona procedura budowy znajdzie wiele zwolenników. Niestety, tylko się wydawało. Propozycja rządu nie spotkała się z tak wielkim entuzjazmem, jak oczekiwano. Dlaczego tak się stało?
Od momentu wejścia w życie nowych ustaleń minęło pół roku. Odnotowano czterysta domów na zgłoszenie. Dla porównania, liczba osób ubiegających się o pozwolenia na budowę sięgnęła prawie czterdziestu dwóch tysięcy. Jak widać, brak formalności nie wpłynął zachęcająco. Okazuje się, że powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Wiele osób decydujących się na budowę własnego domu wspomaga się kredytem. Domy bez pozwolenia nie wymagają kierownika, ani książki budowy. Jest to problematyczne dla banków, które poprzez brak jasnych uzgodnień nie godzą się na kredytowanie inwestycji tego typu. Kolejnym mankamentem okazało się składanie oświadczenia, które mówi o tym, że budowa będzie służyć tylko i wyłącznie własnym celom mieszkaniowym. Dostępne przepisy budzą obawę osób, które w przyszłości będą chciały sprzedać swoją nieruchomość. W chwili obecnej rząd zapewnia, że nie widzi przeciwskazań do sprzedaży domów na zgłoszenie, osoby podejmujące decyzję o zbyciu nie będą miały z tym problemów od strony prawnej. Jest jednak nieco za wcześnie, aby móc tą tezę potwierdzić w praktyce, gdyż domy tego typu nie trafiają jeszcze na rynek w celu sprzedaży. Ponadto pojawia się jeszcze jedno pytanie. Czy osoby poszukujące nieruchomości będą chciały dokonywać zakupu domu o tak uproszczonej procedurze? Zazwyczaj kupujący chcą znać jak najwięcej szczegółów, które poparte są odpowiednią dokumentacją.
Obecnie resort chce poszerzyć plany dotyczące ustawy domów powstających na zgłoszenie. Kolejne miesiące pokażą jak, jak projekt zostanie przyjęty i czy będzie cieszył się większym powodzeniem.